Zapraszam na drugą część serii Chorwacja na dwóch kołach, na piękny Przylądek Kamenjak.
Do Puli trafiliśmy także z przypadku, tutaj jest sporo “płaskich” tras w okolicy. :) Mieliśmy do dyspozycji tylko pół wolnego dnia, wybraliśmy na chybił-trafił Przylądek Kamenjak. Tak na oko wydawał się być blisko, a zdjęcia w mapach Google pokazywały, że całkiem ciekawy to teren.
LINK DO MAPY TRASY >>>
MAPA TRASY
Przylądek Kamenjak to najbardziej wysunięty w morze punkt Istrii, ma 3400 metrów długości oraz od 500 do 1600 metrów szerokości. Poszarpana i zakręcona linia brzegowa sprawia, że jest tu mnóstwo zatoczek, a także sporo plaż i punktów widokowych. Od 1996 roku jest chroniony w ramach parku krajobrazowego.
Z morza wystaje też kilkanaście niezamieszkanych wysepek. Na jednej z nich w 1883 roku wybudowano 35-metrową latarnię morską. Współcześnie znajdują się w niej dwa czteroosobowe apartamenty do wynajęcia. Może to opcja na kiedyś tam… :)
Trasa rowerowa do momentu wjazdu na przylądek jest przyjemna, choć niezbyt urocza. Sam przejazd przez przylądek nie sprawia nam przyjemności. Pewnie dlatego, że nasze rowery crossowe nie są najlepszymi ta tego typu trasę. Wjechać tutaj mogą samochody (plażowiczów nie brakuje), a na samym przylądku jest wyznaczonych kilka tras rowerowych i pieszych. Nawierzchnia jest szutrowa, przejazd samochodu koło nas sprawia, że jedziemy w pyle. Kiedy jednak docieramy do klifów i takiego miejsca na mapie zaznaczonego, jako widokowe, nie żałujemy ani jednego metra i zapominamy o brzydkich słowach, które puszczaliśmy z pyłem.
Warto było tutaj dotrzeć. Patrzymy na wspinaczy, którzy mierzą się z krótkimi, acz wymagającymi ścianami. Podziwiamy gościa, który rozłożył slackline nad wodą i spadł z niego metr przed końcem. Raczej nie zwracamy uwagi na niemieckich turystów z piwem w ręku. Trochę zazdrościmy tym w wodzie, którzy łobuzują w znajdującej się pod nami jaskini
Wieczorem zdążyliśmy na pierwszą (i przedostatnią) kąpiel w promieniach
zachodzącego słońca. W końcu być na Chorwacji i nie wejść do wody? Nie
może być! :)
Ale można objechać Balaton na Węgrzech i nie zanurzyć nawet stopy. Jak? O tak.