Stary Smokovec 1023 m n.p.m. - Hrebienok 1285 m n.p.m. - Chata Teryho 2015 m n.p.m.
W Starym Smokovcu meldujemy się wczesnym rankiem. Po wojskowemu nie marnujemy wiele czasu na przygotowania czy śniadanie. Zwarci i gotowi na kolejne tatrzańskie przygody zarzucamy plecaki i ruszamy na zielony szlak w kierunku Hrebienoka. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy poza żelaznym niedźwiedziem-stróżem tego miejsca, w jego tle zobaczyłam rzeźby jego drewnianych kolegów. Urocze! :)
Wędrówka przez Dolinę Małej Zimnej Wody
To miód dla oczu. Nie będę rozpisywać się o niej tutaj, jeśli chcesz zobaczyć więcej zdjęć to zajrzyj na przykład tutaj:
Za chwilę pokażę Ci ją z trochę innej perspektywy.
Chata Teryho
Zameldowaliśmy się tutaj po niecałych dwóch godzinach marszu. To dość solidny marsz, bo liczy ponad 8 km i 1100 metrów przewyższenia. Przed nami była zasłużona regeneracja, a dalsza część, już poza szlakowa, to dla mnie wielka i piękna niewiadoma. :)
Schronisko na tle Pośredniej Grani
Droga Jordana na Łomnicę 2634 m n.p.m.
Ze schroniska ruszyliśmy wzdłuż Pośredniego Stawu Spiskiego. W jego tafli pięknie odbijał się od lewej: Mały Lodowy Szczyt, Lodowa Przełęcz, Lodowa Kopa i Lodowy Szczyt.
Mówiłam, że pokażę Dolinę Małej Zimnej Wody z innej perspektywy? Proszę bardzo - tak wygląda z góry.
Po kilku chwilach, kiedy charakter trasy się nieco zmienił, założyliśmy kaski i uprzęże. Reszta sprzętu została w plecaku. Było to mniej więcej przed Klimkowym Żlebem. To takie miejsce, gdzie już nie spotkamy na szlaku trawy, tylko sporo rozsypanego granitu o różnych rozmiarach. Od tego też momentu do pokonania szlaku wykorzystywaliśmy ręce. Było stromo także w Żlebie Breuera, choć on wyprowadził nas do Wyżniej Pośledniej Przełączki. Ten opis jest trochę encyklopedyczny, choć ta przełączka to miejsce między Durnym a Łomnicą i miejsce, gdzie szlak zrobi się nieco ciekawszy.
Na ścianie Łomnicy ruszało się kilka kolorowych punktów. Za niedługo także my staniemy dołączymy do grona wojowników Łomnicy, ale najpierw czas rozprawić się ze szlakiem, a na nim...
Po drodze mamy sporo zamontowanego żelastwa, które pomoże nam pokonać trasę. Klamry, łańcuchy, drabiny… Ale całe żelastwo zamontowane na szlaku nie może uśpić w nas czujności. Choć droga jest dość dobrze oznaczona bardzo łatwo z niej zejść. Nam się udała ta sztuka. Wbiliśmy się w dość stromy teren, bez zabezpieczeń, z drobnymi kamieniami pod nogami. A za nami poszło kilka osób, poleciał też mały kamień spod mojej stopy. Szczęśliwie wszyscy zareagowali właściwie na mój znak, ale...różnie się to mogło skończyć i szczęśliwie, że był to tylko drobny kamień.
W 20-metrowym Kominie Franza
Ostatnie metry przed szczytem pokonujemy już na bezpiecznym terenie.
I w końcu mamy i ją… Królową Tatr - Łomnicę! :)
Zdobycie Łomnicy było pewnego rodzaju świętem. Była niedziela, a niedziela to dzień święty, a takie dni należy święcić. Uszczupliliśmy nasz budżet na zagraniczne wojaże na aż 8 EUR, bo kawy nam się zachciało. W końcu niecodziennie mamy okazję spoglądać na świat z takiej wysokości. :)
W tym momencie zostawię Was na chwilę ze zdjęciami, bo widoki z Łomnicy są zdumiewające!
Droga powrotna
Zebraliśmy się przed 13:00, chmury na niebie nie wyglądały najlepiej. Byliśmy tym nieco zaniepokojeni, w końcu każde prognozy, które śledziliśmy przed wyjazdem nie zapowiadały opadów, ani burzy. I wszystkie one myliły się. W ciągu 10 minut chmury zebrały się nad Kieżmarskim Szczytem i przysłoniły widoki na Tatry Bielskie. Byliśmy na szczycie, mogliśmy schować się do kawiarni i przeczekać, ale gorzej mieli się Ci, których załamanie pogody mogło spotkać w trudnym terenie, na przykład na pobliskiej Grani Wideł… Szczęśliwie żadna burza nie rozpętała się w ten dzień, a z ciemnych chmur spadło tylko trochę deszczu. To miał być słoneczny dzień w Tatrach.Kiedy chmury się trochę rozwiały postanowiliśmy schodzić. Chcieliśmy szybko, ale teren na to nie pozwalał. Zejście w stronę Łomnickiej Przełęczy nie jest bardzo wymagające, ale niezbyt przyjemne. Mamy do pomocy trochę łańcuchów, które nie zawsze okażą się przydatne. Mamy też sporo kamieni, małych i większych, które lubią wyślizgiwać się spod butów. I choć przełęcz wydaje się być na wyciągnięcie ręki, musimy uporać się ze stromym i dłużącym się terenem.