Bystra. Kiedy w październiku 2016 roku stanęłam na jej szczycie, nie widziałam absolutnie nic. Spod mojej czapki wystawał zmrożony blond kosmyk, pod stopami było sporo śniegu, wokół mgła, która przysłaniała rozległe panoramy. Było zimno, wietrznie i paskudnie, ale tylko od połowy trasy. Tej połowy, której szlak wyznaczały...kozie bobki. :) Było trochę błądzenia, bo wiatr zasypał ślady i trochę strachu, bo poszliśmy w góry bez ubezpieczenia… No, bo przecież prognozy były dość dobre, ech…
Wróciłam na nią początkiem sierpnia, żeby sprawdzić, jak smakuje zdobywanie najwyższego szczytu Tatr Zachodnich letnią porą.